Toksyczne związki czyli o tym, czy psychopaci istnieją naprawdę
Ludzie toksyczni – kim są i jak ich rozpoznać? Zazwyczaj nie musimy szukać daleko. Nasza codzienna egzystencja bywa ich pełna, na dobrą sprawę prawie każda poznana osoba może stać się dla nas właśnie taką. Być może nasze problemy sprawiły, że łatwo się poddajemy, jesteśmy wpływowi, dajemy sobą manipulować , trudniej znosimy porażki. I w ten właśnie sposób łatwo możemy stać się celem ataku bądź przynajmniej skupić na sobie uwagę ludzi, którzy czerpią przyjemność z naszych niepowodzeń czy słabości. Najprostszym rozwiązaniem byłaby po prostu rezygnacja z takich toksycznych relacji i otaczanie się osobami wyłącznie mającymi na nas dobry wpływ. Może jednak zanim to zrobimy, warto zastanowić się nad tym, dlaczego tak często, zamiast odejść, pozostajemy w otoczeniu osób, które nas niszczą psychicznie, a nierzadko i fizycznie?
Na początek chcę zadać Tobie parę pytań, w ślad za którymi chciałabym aby podążyła Twoja refleksja na sobą samym. A więc:
- Czy na ogół dobrze się czujesz wśród ludzi, którzy są wokół ciebie lub z którymi pozostajesz w bliskich relacjach?
- Czy często miewasz poczucie żalu bądź doznanej krzywdy wskutek zachowania kogoś z Twojego otoczenia?
- Czy w sytuacjach stresowych łatwo odpuszczasz, próbując jedynie przetrwać lub biernie przeczekać ciężkie chwile?
- Jak reagujesz na krytykę ze strony innych? Czy jest ona dla ciebie impulsem do zmiany swoich niekoniecznie dobrych nawyków bądź przyzwyczajeń czy też powodem zaniżania swojej wartości we własnych oczach?
- Czy niepowodzenia życiowe traktujesz jako wyzwania, którym należy sprostać czy też wpływają one na przyjęcie przez ciebie życiowej filozofii, w której nic nie jest zależne od twoich starań?
- Jak oceniasz siebie jako osobowość? Czy w swoich oczach jesteś kimś, kto zasługuje na szacunek i dobre traktowanie, komu przysługuje pełne prawo do decydowania o sobie i swoim losie oraz dobrze pojętej wolności?
- Czy dbasz na co dzień o swoje potrzeby? Czy nie lekceważysz sygnałów ostrzegawczych, które informują, gdzie tkwi źródło Twojego niezadowolenia bądź innego dyskomfortu?
- Czy potrafisz budować trwałe i bliskie relacje w taki sposób, że oparte są na wzajemnym zaufaniu i respektowaniu granic i odrębności drugiej osoby?
- Czy długo chowasz urazę do kogoś, ko Cię skrzywdził bądź potraktował w przykry sposób?
- Czy jesteś zadowolony z tego, co do tej pory osiągnąłeś, gdzie doszedłeś, kim jesteś?
- Czy potrafisz nagradzać siebie za swoje osiągnięcia, tak w sferze duchowej, jak i materialnej?
- Jak pojmujesz szczęście? Co jest dla Ciebie jego najważniejszym miernikiem?
- Jak postrzegasz innych ludzi? Czy jesteś w stanie dostrzegać przeważnie raczej ich zalety niż wady?
Jeśli uczciwie odpowiedziałeś sobie na te pytania możesz odnieść wrażenie, że kolejne po prostu same się mnożą prowadząc Cię do jednego, najważniejszego celu. Jest nim odpowiedź na proste wydawałoby się pytanie, czy lubisz, a nawet kochasz samego siebieJ Jest to dlatego tak ważne, ponieważ, gdy naprawdę szanujesz i doceniasz to, kim jesteś, istnieje zaledwie niewielka szansa na to, że wpadniesz w sidła toksycznej relacji. Bycie najlepszym przyjacielem dla siebie samego oznacza bowiem, że istnieje w Tobie bezpieczne miejsce, w którym odczuwasz spokój i niezahwianą wiarę we własna osobę, niezależnie od różnych doświadczeń, wydarzeń czy napotkanych osób. Pozwala ono pokonywać napotykane przeszkody w poczuciu godności i na zasadzie kontynuacji dotychczas realizowanej drogi życiowej. To bezpieczne miejsce nazywa się TOŻSAMOŚCIĄ.
W zasadzie od momentu narodzin – jak mówi znany psychoanalityk i psychiatra – Dr. Otto Kernberg ,,tworzą się dwie równoległe i niezależne części doświadczenia. Pierwsza, czyli szczęśliwy świat, w którym zadowolone „ja” pozostaje w relacji z zadowolonym innym (opiekunem) oraz zgoła inny świat, w którym niezadowolone „ja” pozostaje w
relacji z niedającym satysfakcji, denerwującym innym”. Młody człowiek szybko dowiaduje się jednak, że w życiu nic nie jest czarno – białe i w miarę jak rozwija się jego osobowość, ,, integracji ulegają także psychiczne reprezentacje innych osób jako ani całkowicie dobrych ani całkowicie złych, ale bardziej różnorodnych i złożonych.” Co się jednak dzieje, gdy człowiek przeżyje jakieś traumatyczne doświadczenie, które nie pozwoli mu na czas zintegrować obu tych sfer? Coż, wówczas fuzja nie jest możliwa, a jeśli do tego negatywne doświadczenia zdominują życie danego człowieka, jego egzystencja zwyczajnie może zamienić się w koszmar.
Sytuacja ta w sposób dość wyraźny ukazuje, że ,,każdy kij ma dwa końce”. Próbując zobaczyć zagrożenie psychopatią w relacji musimy najpierw zweryfikować, na ile dojrzała osobowością jest osoba pokrzywdzona. Ponieważ może zwyczajnie nie radzić sobie z przykrymi sytuacjami, które w życiu każdego są po prostu nieuniknione i wyolbrzymiać doznane krzywdy. Dotyczy to przede wszystkim osób depresyjnych, skłonnych widzieć w otaczającym świecie przede wszystkim negatywy, jednak nie tylko. Nie sposób także nie przecenić sprzyjających warunków tak społecznych, jak i tkwiących w indywidualnych predyspozycjach do tego, aby stać się osobowością psychopatyczną. Stąd niekiedy nasze ulegle czy przepełnione lękiem ( a do tego często nieświadome) zachowanie, może niestety wzmacniać cechy charakteru związane z psychopatycznym zaburzeniem.
Na ogół to osoby o kruchej konstrukcji psychicznej, niedojrzałe, mniej odporne na manipulację i z poczuciem niskiej wartości staja się ofiarami, i to nie tylko osób psychopatycznych, ale i mających tendencję do dominowania w związku. Nieustanne naruszanie granic, zastraszanie czy też nadmierna kontrola to zaledwie kilka elementów życiowej gry, w której wygrywa ten, kto ostatecznie okaże się silniejszy.
Psychopata zazwyczaj doskonale zna zakamarki psychiki swojej ofiary i bezbłędnie uderza w tzw ,,czuły punkt” powodując, że osoba zdominowana przeważnie czuje się nikim. Prawdopodobnie osoba, od której doznajemy tego rodzaju przykrości, nie zagościłaby na dłużej w życiu kogokolwiek, gdyby nie to, że po upokorzeniu przychodzi moment wynagradzania krzywdy. Może doprawdy zadziwiać, jak wiele sposobów na przekonanie do tego, aby osoba pokrzywdzona pozostała przy nim, psychopata zna. Bywa jak nikt czarujący, kupuje drogie prezenty, dba o dobry seks, zabiera w egzotyczną podróż, nosi na rękach po to, aby potem znowu uderzyć celnie w najmniej oczekiwanym momencie. Niekiedy zastrasza, pilnuje, sprawdza wiadomości, śledzi, grozi, manipuluje, znęca się psychicznie tak, że ofiara ma poczucie, że znalazła się w sytuacji bez wyjścia. I często niestety ma rację.
Ponieważ z jednej strony nienawidzi partnera – psychopaty, z drugiej – nie jest w stanie wyobrazić sobie życia bez niego. Tkwienie w takim ,,ślepym zaułku” może trwać latami, a niekiedy nawet cale życie. Odejście od osoby tak poważnie zaburzonej wymaga bowiem odrobiny odwagi i namysłu, którym ofierze, wykończonej tymi cyklicznie powtarzającymi się sytuacjami, zwykle brakuje. Na pewno warto przemyśleć, dlaczego nie mam w swoim otoczeniu bliskich osób, które potrafiłyby wesprzeć mnie w trudnych chwilach. Psychopata w trakcie wspólnego życia zadbał bowiem o to, aby z dotychczasowych naszych przyjaciół uczynić wrogów, a mnie skazać na samotność i poczucie osaczenia. Głębokie rany w psychice osoby pokrzywdzonej, zadawane często nie wprost, a w sposób przemyślany i z wyrachowaniem będą leczone długo po tym, zanim odkryje ona być może w końcu, że jest rozwiązanie w tej dramatycznej sytuacji. Na początek warto chociażby skorzystać z telefonu zaufania, specjalista pokieruje nas na pewno we właściwym kierunku i podpowie, jak działać. Nieodzowna może być pomoc jakiejś bliskiej osoby, ale ponieważ psychopata pozbawił nas umiejętności zaufania i sztuki mówienia prawdy, jest to, przynajmniej na początku, bardzo trudne. Istnieje szansa naprawienia popełnionych przez nas błędów i zmiany swego położenia także przez podjęcie długoterminowej terapii, ponieważ może się okazać, że (pozornie przypadkowo) napotkany psychoterapeuta będzie pierwszą osobą, której zaufamy i okaże się przyjacielem, dzięki któremu nasze życie znów nabierze barw.