Gdy wolność jest udręką czyli o źródle lęku przed wystąpieniami publicznymi.
Umiejętność publicznego występowania jest dziś prawdopodobnie jedną z najbardziej pożądanych kompetencji, a jej znaczenie na rynku pracy wciąż rośnie. Dla wielu osób , niestety ,na nieszczęście. Zwłaszcza dla tych, których paraliżuje stres związany z zaprezentowaniem się przed szerszym, a nawet tylko kilkuosobowym czy dobrze znanym audytorium, a lęk towarzyszący publicznemu wystąpieniu skutecznie odbiera wszelką nadzieję na to, że możemy wypaść dobrze. Takie reakcje są zwykle czymś więcej niż tylko obawą przed nieznanym czy odczuciem związanym z niską samooceną, sprawiającą że wszystkie nasze osiągnięcia mają zaniżoną wartość. Przeważnie jest to uczucie, że się publicznie skompromitujemy, a inni ocenią nas równie surowo jak my siebie samych. No właśnie. Właśnie dlatego, że bywamy dla siebie najsurowszym cenzorem, nie dajemy w ogóle szansy pozytywnemu myśleniu. Tym samym – chcąc koniecznie zapanować nad stresem, często wchodzimy w rolę surowego rodzica. I często sami siebie zaczynamy przywoływać do porządku, wymuszając na sobie spokój i opanowanie. Niekiedy w sposób bezwzględny. A to – zamiast redukować lęk – dodatkowo go nakręca. Spoceni, drżący, z łamiącym się głosem, przerażeni i sparaliżowani strachem nie tylko nie przekonujemy do siebie otoczenia, ale możemy sprawić, że nasze wystąpienie faktycznie okaże się porażką. I to na tyle poważną, że będziemy bali się w przyszłości podejmować choćby nieśmiałe próby, aby wystąpić po raz kolejny. Przy czym „porażka” często zyskuje tu wymiar osobisty. Wskazuje, że dzieje się tak, gdy dane osiągnięcie postrzegamy jako jedyną metodę przeżycia i utrzymania bezpiecznego status quo. Tym samym określone wystąpienie publiczne staje się testem naszej wartości, odczuwanym jako nasze „być albo nie być.”
Tego rodzaju paniczne reakcje lokują się gdzieś pomiędzy zaburzeniem określanym zespołem lęku napadowego a fobią społeczną. Przyczyny ataków paniki nie są do końca znane. Najczęściej jednak wymienia się jako ich podłoże długotrwały i nagromadzony stres, przeżycie traumatycznego wydarzenia, a nawet niektóre choroby somatyczne, które dają niespecyficzne objawy. Gwałtowny lęk przychodzi nagle, paraliżując nie tylko nasze działania w danym momencie, ale i wolną wolę. To, co jest jednak najbardziej istotne, jeśli chodzi o tego typu reakcje na stres, to całkowite pozbawienie nas na dłuższy lub krótszy czas uczucia kontroli, zarówno nad naszym ciałem, jak i zaistniałą sytuacją. O czym to może świadczyć? Przede wszystkim o tym, że nie do końca (jeśli w ogóle) potrafimy korzystać z przywileju, jakim jest poczucie wolności. Gdy tylko pojawia się wyzwanie, które stanowi pole do zaprezentowania naszej kreatywności, fantazji, pomysłowości i otwartości na otoczenie, wpadamy w popłoch, ponieważ (być może jeszcze w dzieciństwie) nie nauczyliśmy się lub nie dana była nam możliwość rozwijania i prezentowania swoich umiejętności w sposób swobodny i spontaniczny. I być może nie tylko nie byliśmy w jakikolwiek sposób wynagradzani za przejawy wolnej woli, ale wręcz – surowo oceniani. Ten mechanizm w dużym stopniu tłumaczy, dlaczego już w dorosłym życiu prezentujemy postawę wycofaną, zalęknioną, zamkniętą na to, co może się pojawić jako możliwość czy szansa dla ukazania światu naszych ukrytych talentów. Niemniej jednak taka postawa wiąże się również z wewnętrznym przeświadczeniem, że – skoro nie potrafimy wyjść poza własne lęki, obawy i ograniczenia – to lepiej już na wstępie wycofać się w bezpieczne miejsce jakim jest tzw. ,,święty spokój”. Czyli rezygnacja z tego, co mogło się zdarzyć, ale ostatecznie nie miało miejsca przez nasze czarnowidztwo. Tymczasem zasady dobrej i skutecznej komunikacji z innymi takie jak chociażby: budowanie dobrej relacji ze słuchaczami, odpowiednie ułożenie przekazu, dbanie o mowę ciała – to umiejętności, które nabywamy wraz z treningiem. I jeżeli będziemy unikać podobnych sytuacji, prawdopodobnie nigdy nie posiądziemy sztuki nie tylko zgodnego i płynnego współżycia z innymi ludźmi, ale i nie zasłużymy na szacunek i podziw, jakim darzy się wprawnego interlokutora.
Poza tym warto naprawdę pamiętać o jednym : pragnienie uzyskania jak najlepszych wyników jest wprawdzie rzeczą ludzką, jednak jeśli nie pozwolimy sobie na popełnianie błędów, pojawi się presja, której trudno będzie sprostać. Nie powinniśmy narzucać sobie wysokich, nierealistycznych standardów, które znacznie wykraczają ponad poziom, na jakim obecnie się znajdujemy jako mówca i -zamiast określać ogólny i zbyt trudny do osiągnięcia cel, jakim jest najczęściej znakomity występ i rewelacyjne przyjęcie ze strony publiki – winniśmy wyznaczyć sobie cele adekwatne do naszych (uświadamianych sobie) ograniczeń.
I chociaż może w niczym to nie przypomina romantycznego zrywu ,, Mierz siły na zamiary, nie zamiar – podług sił”, to, być może, bardziej racjonalne podejście, oparte na dobrej znajomości swoich mocnych i słabych stron i pełnej akceptacji każdej z nich, bez względu na to, jak to widzą inni, okaże się pomocne w pokonywaniu barier, które tak naprawdę istnieją przede wszytkim (jeśli nie tylkoJ) w naszej nadwyrężonej przez lata stresu psychice.