,

Kryzys w związku

[wdfb_like_button]

Ciche dni, pretensje, żal – kto był lub jest w związku zapewne niejednokrotnie doświadczył tych sytuacji. Kryzys w związku, bo o nim tu mowa, niejedną parę doprowadził do łez albo nawet do  rozstania. Bywa, że pojawia się cyklicznie: po roku, trzech, pięciu, siedmiu latach istnienia relacji, jednak najczęściej dopada związki z dłuższy stażem. Najczęstszym wrogiem zdrowych relacji jest popadanie w rutynę, zazdrość o partnera, niskie poczucie własnej wartości czy spadek libido.

Ale i wszelkiego rodzaju problemy rodzinne, zawodowe, finansowe, być może zdrowotne, które burzą poczucie bezpieczeństwa i dotychczasowej stabilizacji. W tego rodzaju sytuacjach życiowych najczęściej następuje problem z wzajemną komunikacją, często po prostu przestajemy słuchać, co ma do powiedzenia nasz partner/- ka, zamykamy się w sobie i pozostajemy głusi na argumenty drugiej strony, która niejednokrotnie wkłada wiele wysiłku w to, aby przełamać złą passę.

Niskie poczucie własnej wartości ogrywa olbrzymią, często niewidzialną rolę w przyczynianiu się do kryzysu. Mianowicie, osoba o niskim poczuciu własnej wartości nie będzie skłonna do wyciągania ręki, do przyznawania racji, czasem słusznej, argumentom partnera, tylko będzie broniła za wszelką cenę swojego stanowiska na zasadzie – dlaczego to ja mam zrozumieć, dlaczego ja mam podejść pierwsza/y, moje jest jedyne słuszne i już. Dlatego, tak ważne jest oddzielenie swoich kompleksów od racji sprawy. Czasem jak zawiniłam/ zawiniłem mogę przeprosić, może czasem jak nie mam racji mogę ją przyznać. Dlatego istotne jest zastanowienie się czy moje niskie poczucie własnej wartości nie prowadzi mnie na manowce, może warto wysłuchać partnera i zgodzić się z nim, zrozumieć  i to nie znaczy wcale, że mi spadnie korona z głowy, że przegram. Może taka postawa jednak prowadzi do zwycięstwa, bo związek to chyba gra drużynowa… No właśnie, kiedy ostatnio przeprosiłam/ przeprosiłem? Czy naprawdę w tym wszystkim chodzi o odbijanie piłeczki, czy jednak o coś innego?

Należy również mieć na uwadze, że dzieci są barometrem uczuć w związku i jeżeli partnerzy kłócą się lub mają ciche dni to ma to nieoceniony wpływ na rozwój emocjonalny dziecka. To nic, że w stosunku do dziecka jesteśmy kochanymi opiekunami i zwracamy się słodkim głosem… Dziecko wie, że między rodzicami nie jest OK i taka atmosfera domowa ma wpływ na zachowanie i emocje naszego malucha. Nie dziwmy się potem, że dziecko niewłaściwie zachowuje się w przedszkolu, że jest rozdrażnione, że budzi się z płaczem w nocy, że jest zamknięte w sobie. To jest jeden ze skutków kryzysu w związku.

Pamiętajmy, że pewne wydarzenia życiowe, czy chcemy czy nie wiążą się z kryzysem. Nie uciekniemy od tego. Ważne jest, żeby świadomie stawić mu czoła. Pozytywne rozwiązanie kryzysu może być okazją do głębszego wzajemnego poznania, do, wbrew pozorom, wzmocnienia relacji. Czasem kryzys może ujawnić, że partner jest jedyną osobą, która rozumie naszą sytuację, bo jedzie na tym samym wózku a dla całego świata nasz problem jest tylko chwilową „atrakcją”.

Jak dowodzi wiele badań, zwykle to kobiety starają się walczyć o związek. Jednak do czasu… Mężczyźni orientują się nieco później, czasami za późno, że to nie jest już czcze babskie gadanie, tylko faktycznie sprawy zaszły za daleko.

Co zrobić jednak, gdy wypróbowane ,,kobiece sposoby” na przekonanie partnera do swoich racji, odreagowywanie stresu na terapeutycznej kozetce czy ucieczka w pracę, okaże się zachowaniem mało skutecznym? Pozostaje wówczas wnikliwe przyjrzenie się własnym, często sprzecznym emocjom. I określenie, czy ja i partner nadal wyznajemy podobne wartości, idziemy w tym samym kierunku w życiu? Bo, być może, przez kolejne lata nasze drogi się rozminęły, co innego już nas pociąga, mamy inne cele? Aby się tego dowiedzieć, potrzebujemy na pewno szczerej rozmowy, takiej bez kłótni i wzajemnych pretensji, z emocjami odłożonymi na bok, jednym słowem konstruktywnej. I może, gdy na chwilę uda nam się zrzucić nasze codzienne ,,maski” odkryjemy coś naprawdę zaskakującego i świeżego w drugiej osobie? Możemy z zainteresowaniem dostrzec, że mijające lata zmieniły coś w jej poglądach, zainteresowaniach, ba, nawet całej osobowości, ale uczucie i pragnienie wzajemnej bliskości w niej pozostało. Być może dojdziemy też do wniosku, że nie pielęgnowaliśmy wystarczająco miłości, i przysłoniło ją zniechęcenie, schematy, konieczne obowiązki.  Najważniejsze jest  zatem uświadomienie sobie, że mogę nadal odkrywać swojego partnera na nowo, mimo upływu czasu i tego, że jego powierzchowność zmieniła się przez lata.

Jak dowodzą badania codzienna rzeczywistość związków wygląda następująco – na pierwszym miejscu spraw, które omawiamy każdego dnia jest kwestia jedzenia, na drugim miejscu mówimy o innych i dopiero na końcu, jednak te kwestie omawia tylko 15% z nas, są kwestie ideologiczne, poglądowe.

Tak wiec codzienna rozmowa o tym, co nam w duszy gra, dbałość i okazywanie czułości partnerowi powinna stać się zatem naszym codziennym rytuałem, który warto, jeśli go zaniechaliśmy, wprowadzić w życie ,,od zaraz.” Również zaskakiwanie partnera nowymi pomysłami, choćby na spędzanie czasu z dziećmi czy też wolnych chwil, może okazać się tym co przełamie rutynę i otworzy nam przestrzeń na całkiem nowe wydarzenia i doznania. Nikt przecież nie lubi, gdy każdy dzień wygląda tak samo lub podobnie, gdy nic ciekawego się nie wydarza. Zasłyszane gdzieś przeze mnie powiedzenie, że natura nie znosi próżni, wydaje mi się tutaj wyjątkowo trafne. Warto uświadomić sobie, że wszelkie ,,niespodzianki” fundowane nam przez życie, zarówno te dobre, jak i złe, mają tak naprawdę służyć naszemu rozwojowi i określaniu się, kim jestem? kim chcę być? a kim wydaje mi się tylko, że jestem? Toteż nic dziwnego, że mają one czasem dla nas dramatyczny wydźwięk. Bo być może kierunek, w którym dotychczas podążaliśmy, był zwyczajnie niewłaściwy i nasze życie wywrócone zostało o 180 stopni.

Znowu warto tutaj podkreślić, że tylko i wyłącznie fundowanie sobie rozrywek też nie jest rozwiązaniem budującym stabilną relację. Atrakcje powinny uzupełniać codzienność nie ją zastępować. Beztroska w czasach kryzysu może ujawnić słabe fundamenty relacji, która polegała tylko na wspólnych wycieczkach, długich rozmowach przy winie do 3 nad ranem i oglądaniu nowości kinowych.

Znana psychoterapeutka  Danuta Golec rozróżnia dwa rodzaje kryzysu: kryzys rozwojowy i kryzys chorobowy. Jeżeli wchodzimy we wspomniany ,,zakręt” i ,,stajemy przed nowym, nawet trudnym wyzwaniem, a parze towarzyszy poczucie, że muszą jej stawić czoło razem, wówczas mamy do czynienia z kryzysem rozwojowym. Gdy zaś w takiej sytuacji para mierzy się z trudnościami osobno, następuje realne rozminięcie się nie tylko w zajmowaniu się kryzysem ale w ogóle w definiowaniu, na czym on polega – taki kryzys nazywa chorobowym. Bez względu jednak na charakter i przebieg kryzysu w związku, przychodzi on najczęściej niespodziewanie. I mimo że kojarzy się on zawsze z jakimiś negatywnymi odczuciami i staramy się go za wszelką cenę uniknąć, możemy być niemal pewni, że dopadnie każdego z nas. gdy uświadomimy sobie, że kryzys jest tak naprawdę integralną częścią każdej relacji, która uczy na, jak żyć, może łatwiej będzie nam docenić, pielęgnować i cieszyć się, gdy  nastaną znowu dobre chwile.